hildegarda hildegarda
403
BLOG

Gromadzenie i wyrzucanie

hildegarda hildegarda Rozmaitości Obserwuj notkę 22

Mój nadworny stolarz, pan Mikołaj spod Białegostoku, przyjechał wczoraj i zainstalował piękny dębowy regał. Powolutku wypełniam go książkami (lekko zmurszałymi, po czterech latach spędzonych w garażu), robiąc jednakowoż ostrą selekcję tychże, ponieważ, primo: regał nie pomieści wszystkich, secundo: do bardzo wielu dzieł już na sto procent nie zajrzę. Do czego nie? Na przykład, nie będę się już fascynować prądami literackimi XX-lecia międzywojennego. Nie będę studiować historii Polski w wydaniu PRL-owskim, nie będę zajmować się socjolingwistyką, nie będę z pożółkłych karteczek wkuwać hiszpańskich czasowników nieregularnych (jeśli przyjdzie mi taka masochistyczna myśl do głowy, to po prostu kupię sobie książkę – po co mi kserokopie starych podręczników?). Nie przeczytam też pozycji o nurtach intelektualnych w przedwojennej Francji, nie będę się poświęcać Dziełom krytycznym Artura Sandauera (Bóg jeden wie, skąd ja to mam). I tak dalej, i tak dalej. O wiele bardziej wyrozumiała jestem dla kryminałów. Nie wyrzucam też książek z przepisami. Ani z poradnikami dotyczącymi robótek ręcznych we wszelkich wcieleniach.

 
Bajdełej, ostatnio próbowałam rozwiązać test w psychologicznym dodatku do Polityki, dotyczący pamięci. Było tam pytanie: Czy zdarza ci się przeczytać coś raz, drugi, dziesiąty – i za każdym razem uważać, że czytasz to po raz pierwszy? Otóż – tak! Takimi książkami są kryminały. Mogę je czytać w kółko i osoba mordercy wciąż jest dla mnie wielką niewiadomą.
 
Wśród książek, których nie wyrzucam, są np.stare romansidła francuskie, które 22 lata temu (tuż po maturze) wyniosłam na plecach z mieszkania pewnej bardzo mądrej zmarłej staruszki - bo rodzina chciała je wyrzucić. Książki miały iść na śmietnik – a ja wtedy byłam na etapie kumulowania. Wyobraźcie sobie, mili państwo, że w bibliotece tejże osoby było Mein Kampf z autografem Hitlera! Oczywiście, tego krewni nie zamierzali wyrzucić.
Nie pozbywam się też książek po pani Maryjce (chociaż nie mam pojęcia, po co mi wiersze Ejsmonda). Ani po innych paru staruszkach. Staram się być praktyczna, ale ciągle jeszcze jestem bardziej sentymentalna. No trudno.
 
Wczoraj otwierając pakę ze słownikami wyciągnęłam sentymentalne właśnie pudełeczko, w którym przechowywałam latami poezję tworzoną pod wpływem silnych wzruszeń. To jest masakra, muszę powiedzieć. Pałlo Koeljo wysiada, po prostu. Koszmar. Szkoda, że ich nie spaliłam, kiedy zniszczyłam pamiętnik pisany w wieku lat 15 do pewnego chłopaka, który mnie oczywiście nie chciał. Po latach te brednie wydały mi się tak żenujące , że jednym szybkim ruchem wyp...łam to do pieca. Minęło już jednak tyle czasu, że zachowane dowody męki nastoletniej duszy trzymać muszę – bo niewiele mam wspólnego z tą natchnioną osobą, która je spisała, i czułabym wobec niej coś w rodzaju wyrzutów sumienia.
 
W tej sentymentalnej teczuszce były też dwa bardzo ważne dokumenty. 1. list który napisałam do mojego dziecka, gdy będzie w moim wieku (to znaczy niecałe 17 lat) oraz 2. proroctwo pt. „co z nami będzie za kilka lat”, które sporządziliśmy z kolegami z klasy podczas przedwigilijnego i pomaturalnego spotkania w 1990 roku – czyli dokładnie 20 lat temu.
 
Zajrzałam wczoraj do obu papierków. Najpierw powiem o proroctwie. Same bzdury – to była zabawa. Oprócz jednego punktu. Mieliśmy w klasie parę – Andrzeja i Agnieszkę. Pobrali się zaraz po skończeniu liceum. Ponieważ Andrzej lubił się napić, to wpisaliśmy do prognozy: „Andrzej – marskość wątroby”. A Agnieszcze – „Urodzi bliźnięta”. Tiaaaaaaaa.... 11 lat temu, dzień przed Wigilią, Andrzej umarł z powodu komplikacji związanych z marskością wątroby (choć dostał jej wcale nie od picia). A Agnieszka rok po śmierci męża swojemu drugiemu wybrankowi urodziła bliźnięta. To oczywiście koszmarny zbieg okoliczności. Ale i tak czuję się nieswojo...
 
No i jeszcze ten list do dziecka, gdy będzie mieć moje lata. Przegapiłam moment! Bartek jest już 18-latkiem. Ale dałam mu do wglądu. Przeczytał, pośmiał się, a potem powiedział: „Wiesz co, nie powiem, żebyś się bardzo zmieniła”.
 
Sprawił mi tym niesamowitą przyjemność. Ale nie ma racji. Kiedyś gromadziłam, a teraz wyrzucam. To jednak różnica, choć w gruncie rzeczy, jak tak pomyślę, niewielka...

hildegarda
O mnie hildegarda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości