hildegarda hildegarda
62
BLOG

Byle do wiosny

hildegarda hildegarda Rozmaitości Obserwuj notkę 12

 

Przeczytałam dziś, że idą kolejne zadymki i zawieje. Ech, jeszcze trochę tej zimy, jeszcze trochę ciemności, a zajdą mi jakieś nieodwracalne zmiany w mózgu. Pracowałam dziś, w ruchu ciągłym, do godziny 18.30. Wróciłam do domu po 19 i natychmiast do patelni: taka prosta kobieca przyjemność, coś ugotować! Na przykład ośmiorniczki w sosie imbirowym, do tego czerwone warzywa. Wcale nie żartuję, naprawdę kocham gotować. W drodze z przedpokoju do kuchni schowałam jeszcze w tylnej kieszeni moją tajną broń, żeby się przypadkiem nie wydało przed domownikami. Ukryłam tam mianowicie spływający czerwonym atramentem cienkopis.
Bo jestem płatnym mordercą słów.
Ukatrupiałam dziś kolejne wyrazy, banalizowałam niuanse i ujednolicałam odcienie myśli (no niech tam będzie, że jednak jakaś myśl była). Zadawałam decydujące ciosy jednym zdaniom, aby wspaniałomyślnie ocalić inne. Skracałam. A potem wydłużałam (bo w tym morderczym szale okazywało się, że skróciłam za dużo). Dodawałam przyprawy z pojemnego worka bliskoznaczoności. Rozkaz: kup teściowej kwiaty! zastępowałam pytaniem: może kupisz jej różowe tulipany? Niby ta sama głupota, ale więcej wdzięku. Bezlitośnie torturowałam takie słowa jak „empatia” oraz „behawiorysta”, przebijając je cienką czerwoną linią na wskroś, literka po literce, a na puste miejsca wprowadzałam ich prostych jak drut następców o kartoflanych nosach: „współczucie” i „tresera” ostatecznie zmienionego na bardziej ulizanego „trenera” (bo behawiorysta zajmuje się układaniem zwierząt).
Po ośmiu godzinach poświęconym na mord poczułam, że coś się dzieje z moim dżinglbelem, małym radosnym dzwoneczkiem, zwykle na zawołanie. Prawdopodobnie brakuje mi jednak światła. Nic dziwnego, że kraje skandynawskie mają tak wysoki odsetek samobójstw. Za dużo śniegu, za mało słońca.
Dlatego wlazłam na protal Gazety i poczytałam sobie rozmowę o pornografii dla kobiet. Doszłam do wniosku, że wszystko jest jakby nudne. Więc udałam się na stronę, od której jestem uzależniona ostatnio. To trochę wstydliwe... www.serpent.pl Tak, tak, wąż mnie skusił i tym razem. Kupiłam o to: http://wsm.serpent.pl/sklep/albumik.php,alb_id,19703,Antonisz,Male-Instrumenty
Czym byłoby moje życie, gdyby nie internet! Po drodze do domu wysiadłam jeszcze przy Złotych Szałasach, żeby kupić te ośmiorniczki na kolację. Obok Szałasów jest lodowisko, przy lodowisku siedzą młodzi. Wyglądają jak potencjalni mordercy, pewnie dlatego że żywią się w McDonaldsie. Siedzą tam, hałasują brzydkimi wyrazami, wchodzą do galerii, żeby się trochę ogrzać, znów wychodzą i straszą starsze panie z siatką pełną ośmiorniczek. Przez chwilę jeszcze w metrze czytałam książkę mędrca o nazwisku Chopra. Nawet ciekawą, o tym jak osiągnąć zdrowie doskonałe. Umysłem osiągnąć. Umysłem panierowanym w ajurwedzie. Jednak żeby plan się powiódł, trzeba wewnętrznej ciszy.
W wewnętrznej ciszy dzwonią dzwonki radości. Przemawia intuicja, głosem pewnym i czytelnym. Czasem odzywa się też sumienie (i wtedy mówi: jak można poświęcać życie takim bzdurom!).
Dziś rano miałam może przez pięć minut moment wewnętrznej cisz. Wtedy usłyszałam ptaka – prawdziwego, wiosennego ćwierkacza. Co robi wiosenny ptak w ośnieżonym Lasku Lindego, tego nie wiem. Ale na pewno coś to oznacza. No więc, niech sobie portale piszą, że idą zadymki. Byle do wiosny.
 
PS. Przepraszam, ze nie odpisuję na komentarze i że sama nie komentuję. To stan przejściowy.   
 
hildegarda
O mnie hildegarda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości