hildegarda hildegarda
75
BLOG

Przygody z książkami

hildegarda hildegarda Rozmaitości Obserwuj notkę 29

Koleżanka opowiadała mi, że niedawno była na konferencji prasowej zwołanej z okazji takiej, że bokser Wałujew

oto on:

ma wystąpić w jakimś tam filmie. Sportowiec przybył na spotkanie z polskimi dziennikarzami ubrany w czarny garnitur i elegancki płaszcz, uśmiechał się i interlokutował przyjemnie. Wreszcie padło jakże zaskakujące i oryginalne pytanie, czy nosi on w przepasnym swym sercu złotą myśl, którą chciałby przekazać młodzieży. A jeśli nosi, niech ją przekaże. No i ów człowiek, który - prosze mi to wybaczyć,  ale przeca prawda - wygląda, jakby go ledwo co wykopali z wiecznej zmarzliny,  powiedział, że owszem, jest w nim taka myśl i on właśnie chciałby powiedzieć wszystkim młodym, którzy go teraz słuchają, żeby się uczyli i czytali książki. Dużo książek niech czytają i dużo niech się uczą, bo mięśnie zawsze można poprawić, wyrobić, wyćwiczyć, ale dopiero nad głową to się trzeba zdrowo napracować. O!

Fakt wydał mi się godny odnotowania  - odnotowuję zatem. Dwa dni temu jechałam do roboty metrem, odebrawszy uprzednio z poczty przesyłkę ze sklepu internetowego Merlin, gdzie nabyłam - tadam, tadam - dzieła wszystkie Hildegardy z Bingen (głównie o  cudownych właściwościach orkiszu, codziennego śpiewu i niektórych kamieni, a także powściągliwości i pracy). Miałam więc pod pachą pięć mądrych książek, które sobie leniwie przeglądałam. Tak przeglądam, łeb podnoszę - a tu siedzi na przeciwko mnie chłopak w słomianym kapeluszu (mamy, na Boga, koniec listopada) i kowbojskich butach. Ja na niego łyp, a on się śmieje. Poczułam niepokój. Znowu łyp - a on umiera ze śmiechu. Co go tak bawi - myślę czerwieniejąc (czy matka trojga dzieci może się jeszcze czerwienić????) - mam keczup na nosie, czy co? No ale się rozglądam i się reflektuję. Bo po mej prawicy siedzi pan, który studiuje świętego Tomasza z Akwinu, a po mojej lewicy drugi pan, który czyta Świętego Augustyna. Ja w środku ze stosem dzieł Hildegardy.

I przypomniała mi się jeszcze zupełnie inna historia. Jak to w bibliotece publicznej, która była kiedyś (a czy dalej jest to nie wiem) w Teatrze Komedia znalazłam książkę pt. Fizyka dla poetów. Za nic w świecie nie pamiętam opowieści z tej książki, może poza pięknym opisem efektu Dopplera, który jest moim ulubionym efektem, bo jedynym zapamiętanym (ale czy to na pewno było w tej książce?) oraz bardzo inteligentnymi komentarzami na marginesach, pełnym szacunku ołówkiem. Autor napisał, że gdy zaczęto latać samolotami rozwinęła się myśl o ruchu bez punktów odniesienia, wcześniej to było niemożliwe. Tajemniczy czytelnik skomentował: A żeglarze?  Tak, to była z pewnością wartość dodana do lektury: jeszcze jedna obecność. Lubię, a nawet bardzo  te wszystkie napisy: tu byłem.

Cały czas nie mogę się zebrać, żeby pójść do biblioteki na Koszykową, żeby sprawdzić, czy jeszcze jest tam mój wpis w jednym z numerów Przyrody Polskiej, pozostawiony na tydzień przed maturą. Teoretycznie gdzieś to tam powinno być.

hildegarda
O mnie hildegarda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości